niedziela, 15 kwietnia 2018

#56 "Dzień ostatnich szans" Robyn Schneider


"Jak bardzo się pomyliłam. Rzeczy chwilowe wcale nie mają mniejszej wartości, bo w życiu nie chodzi o to, jak długo coś trwało, tylko że się wydarzyło. [...]." 

Lane jest siedemnastolatkiem, który cały swój czas poświęca nauce, robi wszystko, aby móc dostać się na wymarzony uniwersytet. Jego idealnie zaplanowane życie psuje choroba - lekooporna gruźlica. Mimo ciężkiej sytuacji zdrowotnej chłopiec postanawia żyć dalej i dążyć do spełnienia swoich pragnień o prestiżowej uczelni, a pobyt w ośrodku dla chorych Latham House traktuje z przymrużeniem oka, wierząc, że potrwa to tylko kilka tygodni. W ośrodku spotyka dziewczynę, która wydaje mu się być znajoma. Jak się okazuje kilka lat temu oboje byli na tym samym obozie.
Sadie stworzyła sobie w Latham House nowe życie, swoje miejsce, bezpieczną przystać. Beztrosko chwyta każdy dzień. Mimo, że na początku jest negatywnie nastawiona do Lane'a to ona pomoże mu odnaleźć się w ośrodku dla chorych, zmienić priorytety, nauczyć się żyć całkiem inaczej niż dotychczas. 

"[...] - Opłakujemy przyszłość, bo to łatwiejsze niż przyznanie, że jesteśmy nieszczęśliwi w teraźniejszości." 

Sadie i Lane chorują na gruźlicę, coś co męczy ludzkość od wieków. Mimo iż autorka stworzyła na jej podstawie fikcję literacką, to chwyta za serce i nie pozwala przez długi czas wyjść z głowy czytającego. Zagłębiając się w tę historię chce się więcej, czyta się z zapartym tchem i niekiedy jest człowiekowi po prostu smutno. Miłość dwójki naszych bohaterów rozgrzewa nas od środka i pozwala myśleć, że każdy zasługuje na szczęście, że chorzy też są tylko ludźmi. Miłość, która nie powinna się pojawić, uczucie z góry skazane na niepowodzenie. Ale chwycili szansę i zaryzykowali. 

"Dzień ostatnich szans" to książka, która zachwyca  od pierwszych stron. Historia o życiu wbrew chorobie pokazana w dramatyczny, ale i dowcipny sposób. O tym, że nieuleczalna choroba wcale nie musi być końcem, a może być początkiem nowego życia, może być bodźcem do poznania samego siebie i otwarcia się na innych. Mimo, że to książka dla młodzieży ja poleciłabym ją każdemu. Każdemu kto lubi dramaty, historie dające do myślenia.

„Dzień ostatnich szans” to prosta młodzieżówka, która być może nie wybija się specjalnie na tle swojego gatunku, ale okazała się bardzo przyjemna w odbiorze i na dodatek pełna emocji. Trudno się nie wzruszyć przy zakończeniu i nie ulec pewnej nostalgii, która bije od tej książki. Robyn Schneider nieźle operuje językiem i zdecydowanie potrafi trafić do serca, na dodatek za pomocą tak prostych i, wydawałoby się, banalnych zabiegów. 

"Widzisz, na tym polega sekret dobrego życia. Musisz się postarać, żeby nazbierać jak najwięcej dni, do których będziesz chciał potem wracać."

Tytuł:  Dzień ostatnich szans
Autor: Robyn Schneider
Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: 28 lutego 2018
Ilość stron: 320


Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Otwartemu.




Udostępnij ten wpis

3 komentarze :

  1. Mam w planach poznanie tej książki, więc z chęcią sięgnę, gdy będę miała ochotę na młodzieżówkę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetna recenzja! ♥
    Myślałam, że ta książka to nic specjalnego, ale teraz widzę, że warto będzie jej poświęcić chwilę. Lubię powieści, które zmuszają do nostalgii, wzruszają i wywołują wiele emocji, a do tego pokazują światełko tam, gdzie my widzimy mrok. I może takich książek powstało dość sporo i jest w czym wybierać na rynku wydawniczym, ale ja postawię właśnie na tę!

    Pozdrawiam!! ♥

    bookmania46.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. To chyba taka książka, która pozostaje z nami na dłużej po przeczytaniu i nie pozwala o sobie zapomnieć...

    OdpowiedzUsuń

#109 Katarzyna Michalak "Promyk Słońca"

"Dlaczego nie można otwarcie poprosić o miłość, jeśli chce się kochać, o pomoc, jeśli się jej potrzebuje, o przyjaźń jeśli czuje si...

Szablon stworzony przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.