niedziela, 28 października 2018

#98 "Pszczoły. Opowieść o pasji i miłości do najważniejszych owadów na świecie" Joachim Petterson


W swojej książce Joachim Petterson opisuje jak zaczęła się jego przygoda z pszczelarstwem, gdy jeszcze jako dziecko odwiedzał wujka swojej mamy i razem z nim zbierał miód. Musiało jednak minąć niemal trzydzieści lat zanim sam został właścicielem pasieki. Z wielką pasją dzieli się swoimi przemyśleniami na temat pracy przy pszczołach, uczy jak dbać o te owady,  podaje przepisy na słodkości z miodem i produkty kosmetyczne do zrobienia w domu, udziela porad hodowlanych, a także pokazuje, że nie od razu musimy ustawiać domki dla pszczelej rodziny, by przeciwdziałać globalnemu wymieraniu tych owadów. Dzisiaj większość ludzi jest świadoma znaczenia pszczół w przyrodzie i autor podkreśla, że każdy może zrobić wiele rzeczy, by pomóc pszczołom i trzmielom w zapylaniu. Wystarczy zbudować proste schronienie z gałązek dla tych owadów lub uprawiać rośliny w ogrodzie, które lubią. Praca z pszczołami często pełni funkcje terapeutyczne, gdyż przebywanie wśród uli i napawanie się zapachem wosku uspokaja. 

Dawno nie czytałam książki napisanej z taką pasją. Po zaledwie kilku stronach w oczy rzuciło mi się od razu, że pszczoły to wielka miłość autora. Hoduje je, pielęgnuje, pozyskuje od nich miód, pyłek i wosk, ale jednocześnie traktuje je jak swoje przyjaciółki. Doskonale orientuje się jaką rolę w przyrodzie odgrywają i jest im za to wdzięczny. Gdyby każdy z nas darzył zwierzęta taką miłością, świat byłby piękniejszy.

Książka ta to szerokie kompendium wiedzy o pszczołach i pszczelarstwie. Rozpoczynamy od ogólnych informacji o tych owadach, ich gatunkach oraz strukturze społeczeństwa jakie tworzą. Później czytamy i wyposażeniu pszczelarza, pracach przy ulu w ciągu roku, aż do przepisów z wykorzystaniem miodu. Ktoś mógłby powiedzieć, że dla kompletnego laika może okazać się to trudne lub wręcz nudne. Nic bardziej mylnego.Autor pisze barwnie, z pasją przekazuje swoją rozległą wiedzę. Tego chce się czytać. Na tyle, że podczas jednej przerwy na herbatę wniknęłam do świata pszczół i opuściłam go dopiero w połowie książki.

Muszę wspomnieć też o wydaniu. Twarda oprawa. Przepiękne zdjęcia i ilustracje. Mnóstwo kolorów. Zajmie honorowe miejsce w każdej biblioteczce. 

,,Pszczoły. Opowieść o pasji i miłości do najważniejszych owadów na świecie" to książka o pszczołach, pszczelarstwie i pasji życia przeznaczona nie tylko dla pszczelarzy, ale dla wszystkich osób interesujących się życiem pszczół. Zawiera bardzo dużo praktycznych porad dla osób, które chcą zacząć produkować miód na własne potrzeby. Uważam, że każdy powinien ją przeczytać, ponieważ są tutaj też rady jak ułatwić pszczeli żywot, czyli jakie rośliny sadzić w ogródkach i na balkonach, aby te owady miały pokarm przez cały sezon. Dodatkowym fajnym aspektem tej książki są przepisy. 


Tytuł:  Pszczoły. Opowieść o pasji i miłości do najważniejszych owadów na świecie
Autor:  Joachim Petterson
Data wydania: 14 Luty 2018
Wydawnictwo: Literackie
Ilość stron:    192

Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Literackiemu


Udostępnij ten wpis

niedziela, 7 października 2018

#97 "Without Merit" Colleen Hoover


"Nie każdy błąd zasługuje na konsekwencje. Czasem jedyne, na co zasługuje, to wybaczenie."

„Siedemnastoletnia Merit na pewno nie ma normalnego życia. Jej schorowana matka mieszka w piwnicy,
a ojciec na górze – z nową żoną i dziećmi z obu małżeństw. Jej siostra bliźniaczka, śliczna Honor, to chodzący ideał, a brat Utah – nieznośny perfekcjonista. Merit czuje, że jest ich zupełnym przeciwieństwem, że wciąż robi coś nie tak, jak powinna, a na dodatek stale przydarza jej się coś złego.
Najbardziej bolesne są dla niej jednak kolejne tajemnice, które coraz bardziej oddalają od siebie członków rodziny. W tym sekret samej Merit: dziewczyna zakochuje się w chłopaku swojej siostry. Sytuacja zaczyna ją przerastać. Rezygnuje ze szkoły, zaszywa się w domu i po cichu „znika z własnego życia”, a w końcu postanawia opuścić dom na zawsze. Jednak jej plan nie wypala i musi zdecydować… czy może dać drugą szansę nie tylko swojej rodzinie, ale również sobie.”

Uwielbiam twórczość Colleen Hoover i po jej książki mogę sięgać w ciemno, więc zawsze, gdy widzę zapowiedź jej kolejnej powieści, cieszę się jak małe dziecko.  Książka Without Merit uwiodła mnie samą okładką, a dość dziwny i tajemniczy opis tylko i wyłącznie podsycił moją ciekawość. Czy to kolejna historia, która wywołała we mnie ogrom emocji? Oczywiście, że tak, bo na tym polu Hoover nigdy nie zawodzi. Książka zaczyna się dość leniwie i przyznam szczerze, że miałam maleńki problem, by wkręcić się w fabułę, jednak na całe szczęście taki był tylko początek i później na maksa zostałam wciągnięta w wir wydarzeń.

„Nie podkreślaj swojej obecności. Spraw, by czuło się twoją nieobecność.”

Naszą główną bohaterką jest Merit, która mieszka w dość osobliwym miejscu, z dość specyficzną rodziną. Ojciec z nową żoną, nowym dzieckiem, oraz jego starszym rodzeństwem z pierwszego małżeństwa plus była żona w piwnicy. Brzmi absurdalnie! Cała rodzina ma tajemnice, a jedyną osobą, która je zna jest Merit. Dziewczyna czuje się jak duch. Nikt jej nie zauważa (chyba, że zrobi coś złego np da młodszemu bratu pączka na śniadanie, albo obrazi kogoś z rodziny), to cicha i spokojna dziewczyna, która w środku jest buntowniczką. Rzuciła szkołę tuż przed jej zakończenie, by zobaczyć kogo obejdzie jej nieobecność. Czuje się wykluczona z rodziny. Gdy przez przypadek poznaje Sagana i ten ją całuje myśląc, że jest Honor (siostrą bliźniaczką Merit), dziewczyna czuje, że żyje, że ktoś może ją pokochać. Ale rzeczywistość nienawidzi Merit, bowiem Sagana i Honor coś łączy. Dodatkowo chłopak przeprowadza się do ich domu. Gorzej niezręcznie już być nie może! Czy nasza Merit zostanie zauważona? Czy nadal będzie żyć w cieniu, nosząc na barkach tajemnice całego domu?


Tym razem autorka zaskakuje przede wszystkim nieszablonowym stylem pisania. Podczas lektury wielokrotnie miałam wrażenie, jakbym stała obok i przyglądała się losom zwariowanej rodzinki albo uczestniczyła w jakiejś produkcji filmowej. Mimo, że przez całą książkę towarzyszymy jednej postaci i widzimy świat tylko z jej perspektywy, bo narracja jest pierwszoosobowa, to jednak poprzez tę nieszablonowość oraz specyficzne prowadzenie akcji, mamy wrażenie jakbyśmy świetnie ją znali. Autorka wprowadza wiele odniesień głównej postaci do jej wcześniejszego życia, przez co człowiek ma ogromną ochotę się z Merit zaprzyjaźnić.

Colleen postanowiła pójść drogą narracji, w której bardzo powoli zdradza kolejne aspekty z życia głównej bohaterki, a co za tym idzie również całej szalonej rodzinki. Z pewnością nie można się nudzić przy takim natłoku wątków i kolejnych pojawiających się problemach rodzinnych.

Without Merit to książka niezwykle prawdziwa, głęboka i przede wszystkim poruszająca. Autorka znów udowodniła mi, że nie boi się pisać o rzeczach trudnych i niezwykle bolesnych, a każde słowo, które przelała na papier, trafiło wprost do mojego serca. W tej książce nie znajdziecie pięknej i cukierkowej historii miłosnej, autorka skupiła się na czymś zupełnie innym, pochyliła się nad problem, który dotyka coraz więcej osób. Mam wrażenie, że dzięki temu historia Merith i jej rodziny może pomoże komuś, kto tej pomocy będzie potrzebował. To piękna i wartościowa opowieść, która poruszy Wasze serca i nie da o sobie zapomnieć.

Tytuł:  Without Merit
Autor: Colleen Hoover
Data wydania: 20.06.2018
Wydawnictwo: Moondrive
Ilość stron:    313

Udostępnij ten wpis

sobota, 6 października 2018

#96 "W cieniu magnolii" Anna Płowiec


„(…) czas jest nieubłagany i nawet jeśli zatrzyma się na chwilę, to popędzi bezlitośnie”.

Niewinna gra w pokera w domu Alicji okazała się nowym rozdaniem nie tylko kart, ale i uczuć.
Kiedy serce Alicji rozdarło się pomiędzy dwóch mężczyzn, nie wiedziała jeszcze, że konsekwencje swoich wyborów będzie czuła przez wiele lat.
Nie potrafiła oprzeć się przystojnemu Leszkowi. Nie spodziewała się, że cichy i spokojny Janek pojawi się przypadkiem w jej życiu i wywróci wszystko do góry nogami.
Gdzieś pomiędzy starymi kamienicami pięknego Krakowa, w szalonych latach 90., gdy wszystko wydawało się możliwe, splatają się historie miłości i pożądania.
W cieniu magnolii to poruszająca historia o burzliwych uczuciach, bliskości i wyborach dokonywanych przez każdego z nas. Ta powieść daje nadzieję i pokazuje, że warto zaufać uczuciom, nawet gdy sądzimy, że świat zwrócił się przeciwko nam.
Czy utracona przed laty miłość ma szansę się odrodzić?
Czy los okaże się dla Alicji łaskawy i przyniesie jej upragnione szczęście?

Dawno nie miałam okazji sięgnąć po debiut polskiej autorki i kiedy pojawiła się okazja na przeczytanie takowego, to stwierdziłam, że czemu nie, może coś z tego akurat ciekawego będzie. Dlatego dzisiaj, po przeczytaniu W cieniu magnolii słów kilka na temat właśnie tego debiutu.

Dobrze przemyślna i dopracowana fabuła angażuje od samego początku i nie wypuszcza ze swych wszędobylskich macek aż do końca. Poznajmy Alicję Nowakowską – studentkę  bibliotekoznawstwa, która od dłuższego czasu spotyka się z przystojnym i rozrywkowym Leszkiem z politechniki. Ich związek oparty na niestabilnych fundamentach – nie przynosi dziewczynie pełnej satysfakcji. Mimo to nie potrafi definitywnie zakończyć tej znajomości. Sytuacja zmienia się, gdy na jej drodze staje spokojny, prostolinijny Janek, z którym nawiązuje swoistą więź. Niestety zaborczy do granic wytrzymałości Leszek nie zamierza dobrowolnie oddać ,,swojej własności''. Co z tego wyniknie? Jedno jest pewne – nie obejdzie się bez trudnych decyzji i licznych zawirowań. Miłosne i życiowe perypetie Alicji wciągną czytelnika w wir wydarzeń. Czy historia tej kobiety zakończy się happy endem?

Styl jakim posługuje się autorka jest ciekawy, bardzo plastyczne opisy, lekkie, spójne dialogi i przyjemne w odbiorze. Całość czyta się dobrze, ale jednak jak dla mnie czegoś mi w nim zabrakło. Nie wiem czy jestem w stanie to wytłumaczyć, ale mam wrażenie jakby nie do końca trafił do mnie, taki trochę nie mój, nie taki jak lubię najbardziej. Na szczęście nie odbiło się to na całości książki i nie przeszkadzało mi to jakoś specjalnie.

Jeśli chodzi o bohaterów, to podoba mi się w jaki sposób autorka ich stworzyła. Bezsprzecznym mistrzem dla mnie jest Danusia, którą polubiłam zupełnie po pierwszym pojawieniu się w historii. Nawet główna bohaterka nie może się z nią równać. Alicja za to jest bardzo ciekawą bohaterką, ale czasem miałam ochotę nią tak trochę potrząsnąć, żeby w końcu zrobiła to co należy.
Przez całą lekturę towarzyszył mi zapach magnolii. Nie tylko dlatego, że Wydawnictwo  zadbało o niespodziankę dla recenzentów i z pudełka z książką (a także z jej kartek) wydobywał się piękny aromat tego cudownego krzewu. To również zasługa Anny Płowiec.  Autorka starannie dobiera słowa, co bardzo cenię zwłaszcza w powieściach obyczajowych. Pobudza nimi wszystkie zmysły  czytelników, z wyczuciem stopniuje napięcie. Kreuje niebanalnych bohaterów, którzy potrafią zaskakiwać – i siebie wzajemnie, i oczywiście czytelnika. 

Zaskoczyło mnie za to zakończenie, a może nie samo zakończenie tylko to jak historia się potoczyła. No bo po przeczytaniu opisu miałam już swoje wyobrażenie, ale autorka postanowiła pójść trochę inną drogą, niż można by się tego spodziewać co bardzo mi się spodobało.

Z chęcią przeczytam kolejne książki Pani Płowiec jak tylko się pojawią. Jeśli szukacie lekkiej, ciepłej opowieści - W cieniu magnolii sprawdzi się doskonale. Idealna historia wakacyjna, którą utkała Anna Płowiec, to debiut, z którym warto zapoznać się tego lata. Choć okładka nie każdego może zachęcić do lektury, gwarantuję, że wnętrze rekompensuje ewentualne niedostatki. Historia miłości, pożądania, przyjaźni trwającej lata i wiecznego poszukiwania szczęścia w ramionach ukochanej osoby, pełna niepotrzebnych - jak to w życiu - komplikacji, pozwalających w pełni docenić to, co mamy.


Tytuł:  W cieniu magnolii
Autor:  Anna Płowiec
Data wydania: 9 maja 2018
Wydawnictwo: Między Słowami (Znak)
Ilość stron:    380

Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Między Słowami (Znak)




Udostępnij ten wpis

piątek, 5 października 2018

#95 "More happy than not. Raczej szczęśliwy niż nie." Adam Silvera



" Z cieni rzucanych przez zielony lampion nikt nigdy by nie zgadł, że siedzi tu dwóch chłopaków, próbujących odnaleźć samych siebie. Po prostu zobaczyłby przytulające się cienie, nie dostrzegłby ich płci"

Po samobójstwie ojca szesnastoletni Aaron Soto nie może się pozbierać i znaleźć szczęścia. Dzięki pomocy swojej dziewczyny Genevieve i zapracowanej matki powoli wraca do siebie. Jednak smutek i blizna na nadgarstku nie dają mu zapomnieć o przeszłości.
Kiedy Genevieve wyjeżdża na kilka tygodni, Aaron spędza ten czas z nowym znajomym. Thomas ma projektor filmowy i nie przejmuje się tym, że Aaron kocha książki fantasy. Jednak ich szczęście nie wszystkim się podoba. Nie mogąc zerwać z Thomasem Aaron zwraca się o pomoc do Instytutu Leteo, chociaż oznacza to, że zapomni, kim naprawdę jest.

Aaron Soto mimo swojego nastoletniego wieku na swoim koncie ma całkiem spory bagaż złych życiowych doświadczeń. Na wzór swojego ojca, który niedawno popełni samobójstwa sam spróbował odebrać sobie życie. Jednak ta próba nie skończyła się dla chłopaka sukcesem przez co trafił pod opiekuńcze skrzydła dziewczyny i mamy. Ale Genevieve i chociaż utrzymują kontakt na odległość - Aaron zostaje sam. To wtedy zaczyna zawiązywać się nić porozumienia między nim a Thomasem, która w niedługim czasie przyniesie bohaterom wiele nieprzewidzianych problemów.

Autor w swojej debiutanckiej powieści porusza ważne problemy, jakimi są akceptacja siebie i własnej orientacji, przemoc fizyczna i psychiczna, a także samobójstwo. Dzięki ‚More Happy Than Not” mamy wgląd w życie Aarona, które nie jest lekkie. To właśnie za pośrednictwem jego osoby, Silvera chce nam zdradzić jak walczyć i pogodzić się z pewnymi sprawami. Instytut Leteo ma charakter „drogi na skróty”. To do niego udają się ludzie, którzy chcą zapomnieć m.in. o zdradzie męża, śmierci brata bliźniaka, gwałcie czy homoseksualnej naturze. Nie podejmując żadnej walki, chcąc jak gdyby nigdy nic wyrwać pewien rozdział swojego życia. Zapominają oni, że wymazując swoje wspomnienia, narażeni są na stanie się zupełnie innymi ludźmi. Żyje im się może lepiej, ale co z tego, jeżeli nie pamiętają o innych ważnych wydarzeniach z przeszłości. Wszystko jest ze sobą powiązane, dlatego każda decyzja powinna być przemyślana dwa razy, a nie podejmowana pochopnie.

Bohaterowie szybko trafiają do serca czytelnika. Nie ma się czemu dziwić, ponieważ autor naprawdę przyłożył się do ich kreacji. Stworzył postacie wartościowe, przepełnione obawami i nadziejami, które kochają i chcą być kochane. To nadaje im wiarygodności a dzieła dopełnia pierwszoosobowa narracja, która otwiera duszę głównego bohatera i pokazuje wszystkie towarzyszące mu emocje. Trudno zatem nie odczuwać na własnej skórze wszystkich trosk przeżywanych przez Aarona - kibicuje się mu od pierwszych stron w tej trudnej drodze jaką wybrał i marzy, by wszystko dobrze się skończyło.

Adam Silvera napisał bardzo dobrą i wiarygodną powieść. Oparł ją na własnych doświadczeniach, przez co nie mam najmniejszych zarzutów do rzeczywistości w jakiej przyszło żyć bohaterom czy do samej ich kreacji. Autor doskonale wiedział jak ugryźć temat i w pełni wykorzystał jego potencjał otwierając przed czytelnikiem pełny obraz życia, które toczy się tuż za rogiem. Czytając "Raczej szczęśliwy niż nie" śmiałam się i płakałam, a cała powieść zapadła mi w pamięć intensywniej niż przypuszczałam. To powieść, którą powinien przeczytać każdy, bez wyjątku.

Tytuł:  More happy than not. Raczej szczęśliwy niż nie.
Autor:  Adam Silvera
Data wydania: 15 luty 2018
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Ilość stron:    400

Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Czwarta Strona


Udostępnij ten wpis

czwartek, 4 października 2018

#94 "Kobieta w oknie" A.J.Finn



"Problem buzuje na dnie umysłu, jest jak szum otoczenia."

Anna Fox spędza dni, popijając psychotropy Merlotem, oglądając stare filmy, grając w internetowe szachy i wspominając czasy, gdy w domu rozbrzmiewały głosy jej córeczki i męża. Swój zawód psychologa praktykuje jedynie na forum dla cierpiących na agorafobię, do których sama się zalicza. Jej życie ogranicza się do ‚czterech ścian’ i sąsiadów, których skrupulatnie obserwuje przez okno.  Śmiało można pokusić się o stwierdzenie, iż żyje życiem innych ludzi.

Pewnego dnia Anna zauważa, że do domu naprzeciw wprowadza się nowa rodzina. Nowi sąsiedzi, Jane i Alistair Russell, na pierwszy rzut oka wydają się być zwyczajnym małżeństwem. Gdy Jane posyła swojego syna z małym podarunkiem powitalnym dla sąsiadów, młody Ethan trafia również do domu głównej bohaterki. Podczas krótkiej rozmowy z nastolatkiem Anna odkrywa, że w domu Russellów coś jest nie tak. Pewności nabiera, gdy obserwując ich dom zauważa w oknie krwawiącą postać Jane. Anna nie ma wątpliwości - matkę Ethana ktoś dźgnął ostrym narzędziem na jej oczach. Co prawda kobieta nie dojrzała sprawcy, ale śmiało odnotowuje, że musiał to być Alistair Russell. Przybyła na miejsce policja nie odnajduje jednak ciała Jane. Co gorsza, nie wierzy w treść zeznań Anny, sugerując, że kobieta musiała mieć polekowe halucynacje. Główna bohaterka uparcie trzyma się swojej wersji wydarzeń i jest pewna tego, co widziała. Czy Annie uda się udowodnić, że ma rację i że faktycznie w oknie domu Russellów widziała morderstwo? I czy sama nie znajdzie się przez to w niebezpieczeństwie? Wszystkiego dowiecie się sięgając po „Kobietę w oknie”. 

„Kobieta w oknie” została napisana z użyciem narracji pierwszoosobowej. Dzięki temu, a właściwie za sprawą rezygnacji z wszechwiedzącego narratora trzecioosobowego autor zawęził świat do dwóch ulic, kilku budynków i jednego skweru. Mówiąc inaczej utożsamił nasz świat ze światem głównej bohaterki. Widzimy to co ona widzi, wiemy o niej tyle, ile sama chce nam powiedzieć. Jesteśmy skupieni na kilku osobach i małym obszarze, i to nie przez dzień czy dwa a przez ponad trzy tygodnie, przez 23 dni podczas których rozgrywają się opisane wydarzenia. Do pewnego stopnia wchodzimy w jej świat, przynajmniej na tyle, na ile ona nam swoją opowieścią na to pozwala. Tak buduje się niezwykły tajemnicy i napięcia, wielu mogło by sie na tym przykładzie uczyć. 

W powieści autor skupia się głównie na postaci Anny. Reszta bohaterów potraktowana została dość płytko. Mało o nich wiemy, ciężko zatem wyciągnąć jakiekolwiek wnioski z ich postępowania. Odpowiedzi przynoszą dopiero ostatnie strony powieści.  W przebiegu tej historii brakowało mi nie tylko mocniej zarysowanych postaci pobocznych, ale w szczególności momentów zwrotnych: zwodzenia czytelnika, ciągnięcia go za nos, tak by na bieżąco mógł konfrontować swoje przypuszczenia ze stanem faktycznym.

,,Podglądanie jest jak fotografowanie przyrody. Nie ingeruje się w naturę.Jeśli śnią mi się rzeczy, kiedy nie śpię, to znaczy, że tracę rozum”.

Kobieta w oknie to całkiem dobry thriller psychologiczny. Polecam wszystkim, a przede wszystkim czytelnikom, którzy lubią czuć prawdziwy niepokój podczas czytania. Ta książka nieźle namiesza wam w głowach, więc jeśli piszecie się na takie małe pranie mózgu, to sięgnijcie po "Kobietę w oknie".

Tytuł:  „Kobieta w oknie”
Autor:   A. J. Finn
Data wydania: 2 luty 2018
Wydawnictwo:  W.A.B
Ilość stron:   412

Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu W.A.B



Udostępnij ten wpis

środa, 3 października 2018

#93 "Dziewczyna ze sklepu z kapeluszami" Dorota Gąsiorowska


"Na życie nie ma gotowej recepty, metodą prób i błędów każdy musi opracować swoją własną."

Ile tajemnic jest w stanie ukryć jedno serce i jedna rodzina? 
Kamelia wraz z babcią prowadzą w Krakowie rodzinne atelier z kapeluszami. Pewnego dnia w salonie pojawia się przystojny dziennikarz, zainteresowany stuletnią historią tego miejsca. Jego pytania dotykają jednak spraw, o których starsza pani wyraźnie nie chce mówić. 
Kilka dni później Kamelia otrzymuje od babci broszkę z zagadkową inskrypcją. Czuje, że prezent ten może mieć związek z rodzinną tajemnicą sprzed lat. Dziewczyna za wszelką cenę chce ją odkryć. 
Tymczasem dziennikarz zaczyna być bardziej zainteresowany piękną Kamelią niż historią pracowni. Na dodatek w życiu młodej kobiety pojawia się jeszcze jeden mężczyzna… 
Którą z tajemnic będzie Kamelii łatwiej rozwikłać – 
tę z przeszłości czy tę, która kryje się w jej własnym sercu?

Pierwsze, na co zwróciłam uwagę, to piękny język, którym posługuje się autorka. Wszystkie opisy przestrzeni i postaci są niezwykle plastyczne, co pozwala czytelnikowi dokładnie wyobrazić sobie bohaterów powieści i ich otoczenie. W tej książce nie znajdziemy nudnych, jednowymiarowych postaci - każda pokazuje więcej niż jedno oblicze i żadna nie pozostawiła mnie obojętną. Chyba zgodzicie się ze mną, że umiejętność wzbudzania w czytelniku emocji to bardzo ważna cecha dla autora, a pani Gąsiorowska z pewnością tę cechę posiada. 

Główna bohaterka, Kamelia, to zdolna, inteligentna dziewczyna, całym sercem oddana swojej malutkiej rodzinie i przyjaciołom. Emanuje wewnętrznym ciepłem, ujmuje swoją troską o bliskich, imponuje wytrwałością w dążeniu do celu. Mimo to czasem bywa bardzo niezdecydowana i sama nie wie, czego chce, przez co kilkakrotnie miałam ochotę nią potrząsnąć, zmusić do konkretnej decyzji, czy choćby do rozmowy z kimś, z kim już dawno powinna była porozmawiać. Lidia z jednej strony jest babcią idealną, która kocha swoją wnuczkę ponad życie i stworzyła jej bezpieczny, ciepły dom, a z drugiej ciągle dręczą ją demony przeszłości i głęboko skrywane tajemnice, przez co odtrąca, często w bardzo oschły sposób, wszelkie próby pomocy ze strony Kamelii i swojej wieloletniej przyjaciółki Melanii. Chociaż w powieści nie brakuje też wątków romansowych, to jednak najważniejszą relacją jest ta między Lidią a jej wnuczką - ich miłość, silniejsza niż najmroczniejsze sekrety z przeszłości.

Tak jak się tego spodziewałam, otrzymałam  świetną książkę autorstwa Doroty Gąsiorowskiej. Polecam jej lekturę miłośnikom niespiesznej fabuły, barwnych i nietuzinkowych bohaterów oraz pięknych pejzaży i opisów rodem jak z bajki. Nie zawiodą się ci, którzy lubią książki z tajemnicą i 'duszą', bo do takich z całą pewnością należy "Dziewczyna ze sklepu z kapeluszami". 

Tytuł:   Dziewczyna ze sklepu z kapeluszami
Autor:   Dorota Gąsiorowska
Data wydania: 04.04.2018
Wydawnictwo:  Znak literanova
Ilość stron:  528

Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Znak literanova



Udostępnij ten wpis

wtorek, 2 października 2018

#92 "Dziewczyna, która czytała w metrze" Christine Féret-Fleury



,,Poezja jest dla mnie... zbyt skomplikowana, to kręta ścieżka, która czasem prowadzi donikąd''

 "Dziewczyna, która czytała w metrze" przedstawia losy Juliette, która każdego dnia, w drodze do pracy, przyglądała się w metrze osobom, pogrążonym w lekturze. Niektórych dziewczyna widywała niemal każdego razu. Przyglądała się im, zerkała do ich książek, wyobrażała sobie kim są, kiedy opuszczają pociąg. Gdzie pójdą, co będą robić, czy książka zmieni coś w ich życiu... Aż pewnego dnia Juliette wysiadła dwie stacje wcześniej. Od tej pory jej poukładane, mocno przewidywalne, szare życie zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni. Czy na lepsze? Czy na ciekawsze? 

Styl autorki jest bardzo lekki i przyjemny w odbiorze. Książkę czyta się szybko, bo poza tym, że niesamowicie wciąga już od samego początku, to jest także dość krótka, ma zaledwie 189 stron. Uważam, że to wystarczająca ilość strona dla tej historii, autorka zawarła w niej to, co najważniejsze i nie powciskała zbędnych zapychaczy, które mogły zwiększyć objętość książki. 

Bardzo polubiłam główną bohaterkę i myślę, że z Wami będzie podobnie. Julietta to postać, taka jakie lubię najbardziej. Na początku poznałam ją, jako kobietę zagubioną w rutynie codzienności, ale z czasem dzięki książkom zaszła w niej ogromna zmiana i jej przyszłość zaczęła malować się w całkiem innych barwach. 

Autorce należą się także pochwały za język jakim cała historia jest napisana. Czyta się to naprawdę dobrze i mimo dość prostej fabuły (choć to akurat jest raczej kwestia sporna, ponieważ trochę wątków można tam jednak znaleźć) nie nudziłam się w trakcie czytania. Powieść jest też dość krótka. Myślę, że niektóre wątki mogły by być bardziej rozwinięte. Po za tym, chętnie jeszcze chwilę zostałabym w świecie Juliett, bo bardzo mi się on spodobał.

Jeszcze nigdy nie czytałam książki, która byłaby podobna do "Dziewczyny, która czytała w metrze". Może po prostu się z żadną nie spotkałam, ale wydaje mi się, że po prostu ta książka jest wyjątkowa.Czytało mi się ją naprawę przyjemnie i z pewnością jeszcze nie raz będę do niej wracać. 

Tytuł:  Dziewczyna, która czytała w metrze
Autor:  Christine Féret-Fleury
Data wydania: 23.05.2018r.
Wydawnictwo: Książnica
Ilość stron:   192

Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Książnica


Udostępnij ten wpis

poniedziałek, 1 października 2018

#91 "W żywe oczy" JP Delaney



"Chodzi o to, by zanurzyć się w prawdziwych emocjach związanych z rolą, aż ta rola stanie się częścią ciebie."

Spotkał ją. Uwierzył jej. Nie powinien.

Nawiąż rozmowę z wyznaczonym mężczyzną.
Nie bądź za szybko bezpośrednia.
To on musi złożyć propozycję, a nie na odwrót.
Zarejestruj całą rozmowę.
Claire kłamie zawodowo. Wydaje się, że jest stworzona do roli, w którą się wcieli. Na zlecenie firmy prawniczej specjalizującej się w sprawach rozwodowych ma demaskować niewiernych mężów i dostarczać niezbitych dowodów ich zdrady. To ona ma dyktować reguły gry. Gdy „klientem” Claire zostaje interesujący profesor Patrick Fogler, stawka gwałtownie rośnie.
W grze gęstej od mrocznego uwodzenia, manipulacji i niedopowiedzeń role zaczynają się niebezpiecznie odwracać...

źródło opisu: Wydawnictwo Otwarte

„I właśnie na tym polega problem, prawda? Jak mamy znowu sobie zaufać. Skoro obydwoje wiemy, jak świetnie potrafimy kłamać?” 

Claire to niezwykle utalentowana studentka  szkoły aktorskiej. Trudne dzieciństwo i dorastanie nauczyło ją bezbłędnie wcielać się w przeróżne role, kłamać w żywe oczy i udawać nawet przed samą sobą. Swoje umiejętności wykorzystuje pracując na zlecenie kancelarii prawniczej zajmującej się głównie rozwodami. Tym razem jednak z pozoru zwyczajna sprawa przybiera zupełnie niezapowiedziany obrót, a wraz z nią całe życie Claire.

Kreacja bohaterów to także jeden z bardzo wyraźnych atutów tej pozycji. Intrygujące, tajemnicze postaci, które krok po kroku odsłaniają się przed czytelnikiem. Autor zagłębił się w psychice swoich bohaterów dzięki czemu czytelnik może sam odkrywać charakter i intencje postaci. Cały czas zastanawiamy się kto jest sprawcą, kto pomocnikiem i wreszcie kto jest dobry, a kto zły. Tymczasem wszystko wydaje nam się leżeć po środku, a zagadka z pozoru nie ma dobrego rozwiązania. Sama kilkanaście razy typowałam potencjalnego sprawcę, co jakiś czas zmieniając swój wybór.

Jeżeli chodzi  o fabułę to uważam, że jest dopieszczona pod każdym względem. Jest przesiąknięta głównym motywem pewnego poety i jego wierszy, że nawet na chwilę nie da się o tym zapomnieć. Autor zadbał o klimat. Występuje też bardzo dużo ciekawych wstawek o aktorstwie i zajęciach, co jest tak fajne, że z zapartym tchem czytałam te ciekawostki.

,,Potrafił recytować wszystkie napisane przez Szekspira fragmenty o miłości, jakby zostały stworzone specjalnie dla niego."

Powieść wciąga czytelnika od pierwszej strony i aż do końca trzyma go w niepewności i stanie ciągłego napięcia. Obaj główni bohaterowie świetnie kłamią, z tym że to właśnie Claire zajmuje się tym zawodowo, a jej największym atutem aktorskim jest zagłębienie się w postać aż do momentu, gdy traci kontakt z tym co rzeczywiste. Podobne odczucia cały czas towarzyszą czytelnikowi. Co jest prawdą, a co fikcją? Kto kłamie, a kto mówi prawdę?


"W żywe oczy" to thriller psychologiczny, który wciąga, czyta się go błyskawicznie, bo książkę ciężko odłożyć na później. Trzyma w napięciu do samego końca, a koniec jest zaskakujący, taki, którego na pewno nie będziecie się spodziewać. Autor cały czas wodzi nas za nos i jak już nam się wydaje, że coś wiemy, czegoś się domyślamy, to za chwilę okazuje się, że jest zupełnie inaczej. To zdecydowanie jedna z lepszych książek jaką czytałam. :) Polecam 

Tytuł:  W żywe oczy
Autor: JP Delaney
Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: 10 września 2018
Ilość stron: 417


Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Otwartemu.


Udostępnij ten wpis

#109 Katarzyna Michalak "Promyk Słońca"

"Dlaczego nie można otwarcie poprosić o miłość, jeśli chce się kochać, o pomoc, jeśli się jej potrzebuje, o przyjaźń jeśli czuje si...

Szablon stworzony przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.